poniedziałek, 12 maja 2014

Trening Skokowy - kl. Farmakopea

Trening skokowy - kl. Farmakopea

Trener: Miśka
Jeździec: Miśka
Dzień: 12.05.2014 r.
Miejsce: Kryta hala.
Czas: 1 h



Pogoda dalej nie sprzyjała treningom na powietrzu. Miałam zabrać Farmcie dzisiaj na trening crossowy po południu, niestety marnym zrządzeniem losu, jak kapie jest mokro – nie dało rady. Jeszcze żeby tylko mżyło, ale to regularnie leje od kilku dni i wszystko jest mokre – a na dodatek podłoże na torze crossowym jest na pewno śliskie i niebezpieczne. Nie chcę ryzykować jakiejś kontuzji… Poszłam sprawdzić gdzie aktualnie znajduje się Far. Stała w boksie obok innych klaczy, najwidoczniej sprowadzanie koni z pastwisk już się zaczęło i Farma przyszła w pierwszej turze. Poszłam po sprzęt do czyszczenia rudziny i weszłam do jej boksu. Klacz przywitała mnie z zadowoleniem, a ja pogłaskałam ją po cudownym pyszczku. Na szczęście Far stała w derce, gdyż było dzisiaj chłodno, więc do czyszczenia za wiele nie miałam. Przeczyściłam ją tylko miękką szczotką z dokładnym uwzględnieniem nóg, które były trochę ubłocone. Sprawdziłam kopyta i klacz lśniła cała i zadowolona. Kto jak kto, ale Farma lubi zabiegi pielęgnacyjne. Odniosłam jej szczotki i wzięłam od razu jej czarne Eskadrony. Po założeniu ochraniaczy wróciłam się z powrotem po ogłowie i siodło. Postanowiłam założyć jej dzisiaj ‘knebelek’ czyli na nasz język – nachrapnik, gdyż Farmuśka jak się tylko nudzi przekłada jęzor nad i pod wędzidłem. Knebelek skutecznie powstrzymuje ją przed tym. Gdy klacz była już gotowa wyprowadziłam ją przed stajnię i udałyśmy się szybkim krokiem w stronę hali. Na szczęście miałyśmy niedaleko, więc za dużo nie zmokłyśmy, co bardzo mi się podoba. Na miejscu dociągnęłam popręg i wsiadłam na klacz. Ahhh, jak dawno na niej nie siedziałam.. Farma nie startuje pode mną, tylko pod osobą z kadry sportowej naszej stajni, więc rzadko miałam okazję ją trenować. Zobaczymy co tam w trawie piszczy (; Zaczęłyśmy standardową rozgrzewkę, czyli oczywiście stęp, wolty, półwolty w narożnikach. To samo w drugą stronę. Sprawdziłam popręg i byłyśmy gotowe do zakłusowania. Lubię jej kłus, jest taki miękki i niewybijający. Farmakopea miała dzisiaj dobry dzień. Ładnie pracowała zadem i szła naprzód, prawidłowo się wyginając. Zrobiłyśmy ósemkę w lewo, z zatrzymaniem na koniec. Poprosiłam ją o zakłusowanie ze stój, zrobiła to prawidłowo, aczkolwiek to nie było to, czego bym jeszcze chciała. Zmieniłyśmy kierunek i ósemka w drugą stronę; zatrzymanie na koniec. Tym razem było o niebo lepiej, Far energicznie przeszła do kłusa. Przed galopem chciałam jeszcze popracować z nią na drągach. Najechałam na te, które przygotowałam sobie przed jazdą. Farcia zgasła w połowie, przez co musiałam popędzić ją mocniejszą łydką. Najechałyśmy jeszcze raz z tej samej strony, tym razem ładnie podnosiła nóżki do góry i szła dobrym tempem. Zmieniłyśmy kierunek i to samo w drugą stronę. Tutaj już nie miałyśmy żadnych problemów. Przeszłam na trochę do stępa na luźnej wodzy przed galopem. Niech klacz odpocznie po ćwiczeniach. Po kilku kółkach zebrałam klacz i ruszyłam kłusem. Teraz tylko półparada i zagalopowanie. Przejechałyśmy dwa pełne koła galopem, potem zwolniłam ją do kłusa. Postanowiłam, że dobre na dziś będzie ćwiczenie pięć na dziesięć – czyli dziesięć kroków kłusa – pięć galopu –dziesięć kłusa – pięć galopu itd. To ćwiczenie idealnie wpływa na posłuszeństwo konia, no i zmusza go do liczenia kroków. Przeszłam do kłusa ćwiczebnego z półparadą, na ósmym kroku dałam klaczy znak do zagalopowania – tak, że akurat po dziesięciu krokach wypadło nam zagalopowanie. Gorzej było z przejściem z powrotem do kłusa, tutaj wyszło nam 7 foulee. Przejechałyśmy znowu dziesięć kroków kłusem – zagalopowanie. Tym razem wcześniej dałam klaczy znać o przejściu do kłusa i wyszło bardzo ładnie. W miarę, gdy klacz zaczynała rozumieć o co chodzi w tym ćwiczeniu, mogłam wydłużać czas między pomocami, tzn. pomoce do galopu dawałam przy dziewiątym kroku, później na dziesiątym i klacz bardzo dobrze na to reagowała. Również po piątym skoku galopu przechodziła do kłusa idealnie, robiąc to ćwiczenie potem machinalnie. I tak ma być, zaczęła liczyć kroki. Zagalopowałyśmy w drugą stronę, najpierw znowu dwa koła galopem i powtórzyłyśmy ćwiczenie pięć na dziesięć. Coś czuję, że to będzie nasze stałe ćwiczenie. (: Przeszłam już na stałe do kłusa, powyginałam ją jeszcze w obydwie strony na woltach i byłyśmy gotowe na skoki. Na hali miałam ówcześnie przygotowane krzyżaki na skok – wyskok 1 foula i stacjonata, a w innym miejscu ustawionego oksera. Dzisiaj popracujemy z Farmakopeą nad liczeniem kroków i prawidłowymi najazdami. Postanowiłam wypróbować coś nowego. Zawiązałam końcówkę wodzy Far na supeł i zapięłam je o pasek, który był przy siodle. Zagalopowałam w narożniku i miałam w zamiarze najechać na szereg. Gdy tylko wyjechałam na prostą przed przeszkodą, do której było jeszcze kilka foulee, puściłam klacz wolno i rozłożyłam ręce w bok. To ona miała liczyć, to ona miała patrzeć na przeszkodę. Ruda była lekko zdezorientowana, że zostawiam ją samą. Dałam jej więc zachęcającą łydkę i pokonałyśmy ładnie cały szereg gimnastyczny. Następnie najazd z drugiej strony i to samo – dałam klaczy luźne wodze, ręce w bok. Tym razem poczuła się o wiele pewniej, nie było nawet zawahania, wyjechałyśmy kilka razy ten szereg, tak, że klacz oswoiła się już z tym całkowicie. Następnie najechałyśmy na okser, również bez rąk. Najazd z drugiej strony – to samo. Klacz skakała świetnie, nie potrzebowałyśmy pięciu tysięcy koków, żeby dojść do tego, o co mi chodziło. Przeszłam więc do stępa, poklepałam ją po szyi i nadal z luźnymi wodzami stępowałam około dziesięć minut, aż oddech klaczy w zupełności się uspokoił. Wyjechałam z hali i podjechałyśmy od razu do stajni. Tam już zsiadłam i zdjęłam z klaczy cały sprzęt. Była lekko spocona, ochłodziłam jej tylko nogi i przejechałam grzbiet wilgotną gąbką. Założyłam z powrotem derkę i poszłam po smakołyki dla klaczy. Spisała się świetnie. (; Nie żałuję, że kupiłam klacz z Island Master’s i jestem pewna, że nigdy nie będę żałować. Klacz miewa się w Liderze świetnie, co zresztą widać po ilości zdobytych przez nią osiągnięć. Farma to mała gwiazdeczka naszej stadniny i jestem dumna z jej posiadania :D

1 komentarz:

  1. Jedyny w swoim rodzaju VH Victorian!
    Zapraszam!

    http://vh-victorian.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń