Trening skokowy: Crazy
System
Trener: Miśka
Jeździec: Miśka
Dzień: 29.05.2014 r.
Miejsce: odkryty parkur;
Pogoda: słonecznie, bezchmurne niebo, +25 C
Czas: 1 h
Udałam
się na pastwisko po naszą Crazy. Była równo godzina 11:00, gdy goniłam za nią
po pastwisku. Klacz miała w sobie mnóstwo energii, tryskała entuzjazmem. Trochę
mi zajęło, zanim ją złapałam. Udało mi się nawet nie wylądować w błocie
nieopodal, czego niestety nie mogę powiedzieć o Crazy. W jednym miejscu, przy
wodopoju było błoto. Oczywiście nasza kochana kobylinka musiała się w nim
wytarzać. Mamy całą godzinę, idziemy na myjkę. Minie pół dnia, a jeszcze nie
byłaby gotowa. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i udałyśmy się na myjkę. Tam
przywiązałam klacz z obu stron i położyłam wszystkie rzeczy. Puściłam wodę z
węża, popryskałam jej po nogach. Tak, nasza kochana, dzielna klacz się nieco
wystraszyła. Dlaczego ona boi się tego co nie trzeba? No a oczywiście to, co
zwykle śmiało straszyć konie dla niej jest zwykłą błahostką. Ale nie od dzisiaj
wiadomo, że nasza Crazy System jest wyjątkową klaczką ;]. Po chwili jednak sie
przyzwyczaiła i wszystko było ok. Namoczyłam ją całą, wtarłam nowy szampon dla
kopytnych, które jest doskonałym specyfikiem na błoto. Wyszorowałam klacz ze
dwiema gąbkami, obie zajechałam tak, że aż patrzeć się nie dało. Potem tylko
dokładnie spłukałam mydło i pozbierałam wodę zbierakiem. Poszłam odnieść
przybory i kazałam pilnować mi Sys. Gdy wróciłam mała była już prawie sucha, a
do tego piękna i lśniąca. O tak, wyschniesz jak będziemy szły do boksu. Na
miejscu na wszelki wypadek przetarłam klacz słomą, a potem wyczyściłam z kurzu.
Wyczyściłam i nasmarowałam kopyta. No, moja droga, jesteś gotowa do siodłania.
Poszłam po potrzebny sprzęt, założyłam najpierw ochraniacze, potem ogłowie i
siodło. Ogłowie oczywiście z nowym nowiutkim, meksykańskim nachrapnikiem, który
zamawiałam niedawno w sumie na innego konia ale dziś chce na niej go wypróbować.
Wyglądała w nim na prawdę świetnie. Wzięłam jeszcze tylko szybciutko palcat
skokowy i wyprowadziłam klacz przed boks. Matteo z Natt oczywiście nie
oszczędzili sobie drwin, że będę męczyć małego, biednego konika i jak mogę. Tak
swoją drogą to Crazy wcale taka mała nie jest. Kazałam im właśnie przygotować
parkur klasy P-N. Sama wyjechałam na nasz plac skokowy i zaczęłam się powoli
rozprężać. Miałam uciechę, gdyż po ostatnim treningu jednego z naszych
championów zostały przeszkody kl. CC-3. O tak, namęczyli się troszkę, ale to za
to wyśmiewanie się z nas. A ja z Crazy rozpoczęłam rozgrzewkę. Na początku
stępowaliśmy w jedną stronę żywym stępem. Zmiana przez półwoltę i w drugą. Crazy
System wyginała się świetnie, szła wyciągniętym stępem i nawet sama się zganaszowała.
No pięknie, zapowiada się ciekawy trening. Zrobiłam jeszcze ze dwie wolty i
zakłusowałam. Klacz ruszyła z zadku, z lekkim barankiem do szybkiego kłusa.
Zwolniłam ją do wolniejszego kłusiku i teraz było już wszystko dobrze.
Przejechałyśmy trzy kółka, po czym zmiana kierunku przez środek w kłusie
ćwiczebnym. Crazy ma bardzo przyjemny i niewybijający kłus. Najechałyśmy na
drągi nieopodal, skoczyłyśmy malutką kopertkę 80 cm. Potem jeszcze chwilę kłusa
i przeszłam do stępu przed galopem. Kółko na luźnej zupełnie wodzy, System się
trochę wyciągnęła. Zebrałam ją, pojechałyśmy jedną ścianę kłusa i zagalopowanie
w narożniku z małym rodeo. Dwa bryki z zadu + głowa w dół. Popisowy numer… ale
nie kochana! No, pięknie. Ale nic, wysiedziałam, dodałam łydki, a klacz
pojechała w końcu spokojnym galopem. Tak, proszę bardzo 4 pełne kółka galopu,
zmiana kierunku przez kłus i drugie cztery kółka. Najechałam znowu na przeszkodę
tym razem stacjonatka 100 cm. Przeszłam do stępa by dać naszemu nowemu
nabytkowi trochę odsapnąć i pomyśleć od czego zacząć żeby wiedzieć nad czym
pracować. Matt z Nathalie uporządkowali mi już cały parkur i ogarnęli tak jak
im rozpisałam za każdym razem. Tak przy okazji siedli sobie na trybuny. Rozejrzałam
się co i jak i już wiedziałam jak to mniej więcej pojechać. Zakłusowałam kółko
zrobiłam przy tym 2 zatrzymania żeby bardziej mi odpowiadała na pomoce i
zagalopowałam. Tym razem ładnym, spokojnym, równym galopem. Najechałam na
pierwszą stacjonatę 105 cm, z dobrym rezultatem, bez zrzutki. Klacz wybiła się
prawidłowo i świetnie pracowała zadkiem. Nr 2 – okser 115 cm. Czysto. Jedziemy
powolnym tempem w stronę tripla 115 cm. Klacz wzięła rozpęd i zaliczyła
pięknie, z dość dużym zapasem. Potem wymyślna stacjonata z przedziwnymi
podmurówkami pod nią około 120 cm. Oczywiście Crazy zaczęła kombinować i
wymyślać, chcąc mnie sprawdzić, chciała wyłamać, zwolniła jeszcze bardziej.
Dodałam łydki, bacik na łopatkę i trochę w bok i z rzutką, ale przeskoczyła.
Zatrzymałam ją, poprawili mi przeszkodę zrobiłam nawrót i pojechałam na nią
jeszcze raz, tym razem jednak przypasowało nam idealnie piękny odskok duży
zapas i idealne lądowanie na dobrą nogę. Jedziemy na stacjonatę z wodą, cudnie
(125 cm). Potem szereg (stacjonata – 3 foule – okser – 1 foula – stacjonata;
wysokość 120 cm), na środkowym puknięcie, ale drąg nie spadł. Przedostatnią
przeszkodą był wściekle czerwony mur 115 cm, który zaliczyłyśmy bez problemu.
Tak, ona zamiast już bać się muru, to jakiś głupawych straszaków udawała że się
boi. No, ale cóż. Ostatnią przeszkodą naszego mini – parkuru był wachlarz na
łuku (125 cm), który zaliczyłyśmy na czysto. Jestem z niej bardzo dumna, poza
tym że na rozgrzewce strzelała z zadku i bała się zwykłych straszaków, ale
podejrzewam że to była bardziej chęć sprawdzenia mnie. Pojechałyśmy jeszcze
kółko galopem i przeszłyśmy do kłusa, potem do stępa. Wyjechałam jeszcze sobie
na spacerek na łąki naszej stajni w stronę lasu. Poklepałam ją po łopatce i
dałam luźne wodze. 15 dobrych minut stępowaliśmy, po czym dojechałyśmy na
dziedziniec, pod stajnie i tam zsiadłam. Zaprowadziłam ją do koniowiązu i tam
postanowiłam rozsiodłać. Zdjęłam najpierw ochraniacze, potem siodło i ogłowie. Crazy
była lekko spocona, nawet nie tam bardzo. Przeczyściłam ją jeszcze, wyczyściłam
kopyta i dałam smakołyka za udany trening. Zaprowadziłam z powrotem na
pastwisko. Jestem dumna z naszej nowej klaczuni. To dopiero był tak na dobrą
sprawę próbny trening u nas żeby się przyjrzeć co jest dobrze a co źle i jest
bardzo miłym zaskoczeniem. Miejmy nadzieję że praca z nią będzie szła dalej tak
lekko :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz