wtorek, 23 lutego 2016

22. Lonża - Sauda Zahra


Lonża !
Konie: Sauda Zahra
Trener: Miśka
Dzień: 23.02.2016 r.
Miejsce: kryty lonżownik
Pogoda: beznadziejna, jak to w zimo-wiośnie bywa;
Czas: 45 minut

Magdalena zaprowadziła mnie do  siodlarni i pokazała sprzęt na Sauda, wzięłam  lonże, liny ,owijki i  szczotki. Poszłyśmy do boksu ogiera ,przywitałam się z nim i zaczęłyśmy go czyścić. Miał długą zimową sierść i wyglądał jak niedźwiedź :P Jakoś nie mieliśmy czasu go ogolić, chyba będzie trzeba to nadrobić, zostało nam już niewiele naszych koni do ogolenia. W końcu muszą pochodzić w swoich derkach ;)
Wyszorowałam dokładnie wszystkie sklejki i zaczęłam go pucować miękką szczotką. Gdy sierść już była czysta wyczyściłam mu kopyta i rozczesałam ogon i grzywę (a tu było co czesać). Założyłam owijki i podpięłam lonże wzięłam bacik i liny. Wyprowadziłam Srokacza przed stajnię Magda zamknęła za nami stajnie. Poszłyśmy najpierw na karuzelę.
Zaprowadziłyśmy ogiera do karuzeli na 15 minut stępa,to jest niestety z powodu lenistwa hahahaha ale bardzo bardzo się przydaje nie musze stępować bardzo czesto dzięki temu. Potem udaliśmy się na lonżownik.
Gdy byłyśmy już na placu Magdalena ,poszła na mini trybunę, którą zrobiliśmy na lonżowniku jak często chodzimy we dwójkę bo zawsze jest z kim pogadać. A poza tym dzięki temu Magdalena nie rozpraszała Saudy.
Poszłam na środek placu i na długiej lonży pogoniłam ogierka na wypięciu żeby się przyzwyczaił, liny na razie były luźne, ale jednak wymagały już od niego pracy, a on chętnie współpracował. Pogoniłam go do kłusa, chłopak bardzo ładnie polatał w prawo i w lewo, świetnie pracował grzbietem a o to nam właśnie chodziło, podstawił ładnie dupkę i mocno myślał nad każdym swoim ruchem. Stwierdziłam że tak ładnie pracuje że odpuszczę mu lonże na linach i pobawimy się trochę w naturalsa, lubiłam tak czasem sobie zaszaleć w tej kwestii. Stanęłam przed nim i pogłaskałam go po czole ,a następnie obróciłam go o 90 stopni i znowu pogłaskałam i obracałam go tak aż nie wróciliśmy do początkowej pozycji . Odpięłam lonże i odsunęłam się w stronę jego zadu, lecz tak aby nie wejść w zasięg jego nóg ,ani przez chwilę nie patrzę mu w oczy .
Gdy stałam już dokładnie prostopadle do bocznej powierzchni zadu ,zabrałam się do pracy.Wbiłam wzrok w konia .Spojrzeniem przeszyłam jego źrenice.Wyprostowałam ramiona i wymachiwałam zwiniętą lonżą, uderzając się po udach.
Sauda rzucił się w tedy do panicznej ucieczki ,kiedy ogier zwalniał, rzuciłam lonżą w stronę jego zadu.  Przebiegł 4 okrążenia energicznym kłusem i go zawróciłam ,potem znowu ,do kierunku w którym zaczynał. Gdy ogier się rozluźnił pozwoliłam mu zwolnić do niższego chodu i wtedy osiągnęłam jeden z celów Zahra skierował swoją wewnętrzne ucho na mnie i zaczął za mną „rozmawiać”, zaraz potem zauważyłam ,że koń zmniejszył obwód koła po którym się poruszał ,wygiął swą teraz znacznie  bardziej odprężoną szyję do wewnątrz i spoglądał na mnie z większą uwagą. Pogoniłam go na nowo, stwierdziłam że pora pogalopować trochę, srokacz szybko pokazał swoją uległość przeżuwając i opuszczając łepek w dół i obserwując każdy mój ruch uważnie. A ucho jak radar zupełnie ze mnie nie schodziło. Po następnych dwóch okrążeniach pozwoliłam mu przejść do stępa i Zahra od razu zaczął przeżuwać i minute później koń zaczął stępować z nosem opuszczonym kilka centymetrów nad ziemią.
W tedy rozluźniłam ramiona ,odwróciłam się tyłem i patrzyłam w ziemię, czekałam na jego reakcję. I wtedy podszedł do mnie delikatnie dotykając mojego ramienia nosem,to było to! Moment Join -Up ,odwróciłam się spokojnie i spoglądając delikatnie na niego podrapałam go między oczami, poszłam ręką dalej po całym ciele, a on stał jak dziecko i ani drgnął, podniosłam wszystkie 4 nogi do góry a mały dalej stał. Stwierdziłam że pora na ostateczną rzecz, czy połączenie udało się całkowicie...powoli ruszyłam mając nadzieję , że pójdzie za mną i tak się stało. Po kilku okrążeniach, zwrotach cofaniach itd, podrapałam go znowu i ruszyłam dalej ogier nadal szedł za mną krok w krok. Na końcu pobiegaliśmy sobie jeszcze troszkę dla zabawy i postępowaliśmy końcowo. Srokacz spisał się genialnie, bez podpinania linki ani niczego otworzyłam lonżownik i tak pomaszerowaliśmy do stajni. Tam umyłam mu kopytka, zrobiłam masaż mięśni szyi, pleców i zadu i odstawiłam do boksu dając małe coniecoś w nagrodę ;)




3 komentarze: